XCIX Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Zbigniewa Herberta w Warszawie

Reprezentacja marzeń. O historii i futbolu

Jakiś czas temu miałem okazję być w Turynie we Włoszech. Bardzo ciekawe miasto, jak mówią sami Włosi „takie mało włoskie”,
z widocznymi wpływami francuskimi. Dla historii włoskiej o tyle istotne, że to tu w XIX wieku zaczął się, za sprawą panującej wtedy dynastii Sabaudów, złożony proces zjednoczenia tego kraju. Ta tradycja jest widoczna do dziś, co wyraźnie wyszło około 2020 roku, przy potężnej dyskusji z okazji 150 rocznicy zjednoczenia Włoch. Ja byłem tam nieco wcześniej, ale udało mi się kupić bardzo ciekawą pocztówkę. Mianowicie, przedstawia ona czterech włoskich „ojców zjednoczenia”: króla Wiktora Emanuela, premiera Camila di Cavoura, rewolucjonistów Giuseppe Mazziniego i Giuseppe Garibaldiego w strojach piłkarskiej reprezentacji Włoch. Rozbawiła mnie ta pocztówka, stwierdziłem, że Włochom się wszystko z piłką kojarzy. Później pomyślałem, że tak w ogóle to pomysł jest świetny. Jako ciekawostkę przyniosłem tę pocztówkę ostatnio do szkoły i przy okazji pokazałem koleżankom p. Annie Piekarskiej i p. Annie Zawadzkiej. Chwilę pożartowaliśmy z włoskiego pomysłu, po czym błyskawicznie zrodziło się pytanie: a kto by był u nas w takiej drużynie? Zaraz pojawiły się jakieś żartobliwe propozycje dotyczące jednej czy drugiej postaci. Poniższy tekst jest ciągiem dalszym tych uśmiechów. A zbliżające się mistrzostwa Europy w piłce nożnej zachęcają do takiej zabawy. Może ktoś pokusi się o stworzenie swojego własnego zestawu? Chciałbym też podkreślić, że forma będzie może lekko żartobliwa, ale to nie jest tekst wyśmiewający wymienione postaci. Wprost przeciwnie, umieszczenie ich tutaj jest wyrazem docenienia ich roli w historii Polski.

            Znane piłkarskie powiedzenie mówi, że drużynę buduje się od obrony. A zatem na początek – bramkarz. Kluczowa pozycja, dająca pewność całej drużynie. Na tej pozycji widziałbym

1) ks. Augustyna Kordeckiego. Nie będę ukrywał, że to była pierwsza postać, która przyszła mi do głowy, kiedy tworzyłem „jedenastkę marzeń”. Znakomity występ przeciwko reprezentacji Szwecji, dobry sezon w drużynie z Jasnej Góry. Na uwagę zasługuje też ogromny wpływ na morale swojej osłabionej ekipy i powszechne uznanie społeczne za ten mecz ze Szwecją. Określenie „obrona Częstochowy” już na stałe weszło do słownika polskiej piłkarskiej braci jako synonim zaciętej, mozolnej obrony. Żadnych słabych punktów, a czekają nas przecież kolejne ciężkie mecze.

Jako rezerwowego chciałbym zaproponować:

a) Michała Jerzego Wołodyjowskiego – dla niektórych postać legendarna, niektórzy mogą go znać już tylko ze wspomnień literackich. Wiadomo też, że próbował różnych pozycji na boisku, przez wiele lat grał w polu. Pomimo tego nie zaniedbywał nigdy obrony i właśnie jako bramkarz zapisał się w słynnym meczu z ekipą turecką w Kamieńcu Podolskim. Trudny teren, nasza drużyna osłabiona kontuzjami, ciężki przeciwnik, a jednak Wołodyjowski do końca strzegł polskiej bramki. Przy tym świetnym zawodniku pojawia się tylko pytanie, czy odnalazłby się w dzisiejszym systemie gry.

            Bramkarz bez obrony sobie nie poradzi. To ona ma sprawić, że będzie miał jak najmniej roboty a z drugiej strony od współczesnych obrońców, zwłaszcza bocznych, oczekuje się przecież ofensywnego stylu gry. A zatem -moje propozycje. Na początek - środek obrony:

2) prezydent Stefan Starzyński – gardło sobie zdarł dyrygując obroną podczas wrześniowej konfrontacji z ekipą z Niemiec. Ogromne zaangażowanie i poświęcenie, zdobyty na boisku szacunek również wśród zawodników z innych klubów naszej ekstraklasy. Pewny punkt środka obrony w połączeniu z doświadczeniem gry z przodu. Inteligencja, zrozumienie akcji rywala, umiejętność uprzedzenia jego akcji a jednocześnie upór przy konstruowaniu zasieków obronnych własnej drużyny. Postać zaproponowana przez prof. Zawadzką, podobnie jak i

3) kapitan Władysław Raginis – o jego występach w drużynie z Wizny śpiewają piosenki nawet w Szwecji. Filar obrony, istna zapora nie do przejścia. Potrafi niemal dosłownie zamurować dostęp na własne pole karne. Ogromne poświęcenie i olbrzymi wpływ na kolegów
z drużyny, o czym przekonali się choćby zawodnicy niemieccy podczas wrześniowego meczu.

4) major Henryk Sucharski – lewa obrona. Filar defensywy drużyny z Westerplatte. Umiejętność przygotowania szyków obronnych, nawet w niesprzyjającej sytuacji czy przewagi przeciwnika. Nie robią na nim wrażenia nawet potężne strzały z daleka, jak i próby wdarcia się śmiałymi atakami na pole karne. Jak przystało na bocznego obrońcę, potrafi zapędzić się też pod bramkę przeciwnika.

5) Jan III Sobieski – prawa obrona. Umieszczenie tego zawodnika z ligowej drużyny z Wilanowa w defensywie może wydawać się zaskoczeniem. Wielu widziałoby go w formacjach ofensywnych. Ale właśnie na tym polega uniwersalność tego zawodnika. Wystarczy przypomnieć świetne mecze z ekipą z Turcji w Chocimiu czy Żórawnie. Zwłaszcza w tym pierwszym spotkaniu dał się poznać jako specjalista od przechodzenia z gry obronnej do ofensywnej. A kolejny mecz z Turcją, tym razem na wyjeździe w Wiedniu, pod tym względem w jego wykonaniu perfekcyjny. Dodajmy też do tego wesołe usposobienie, umiejętność rozładowania atmosfery dobrym żartem i bardzo dobry odbiór przez kolegów z drużyny. Do tego niezaprzeczalny autorytet. Taki zawodnik dla każdego trenera to istny skarb.

Jako rezerwowych proponowałbym:

b) generała Józefa Sowińskiego – bardzo dobrze zaprezentował się we wrześniowym meczu z ekipą z Rosji w Warszawie. Widać było ogromne poświęcenie, gotowość do obrony nawet w sytuacjach beznadziejnych. Znakomicie poradziłby sobie w sytuacji przygniatającej przewagi rywala. Na minus wymienić trzeba wiek i odniesioną kontuzję nogi, która może uniemożliwić pełną dyspozycję;

c) hetmana Jana Tarnowskiego – mniej znany zawodnik, ale znakomite przygotowanie teoretyczne. Potrafiący świetnie ustawić obóz obronny w polu karnym, co pokazał w wyjazdowym meczu w Obertynie z reprezentacją Rumunii. Na pewno dobrze poradziłby sobie
w meczu, w którym liczyłaby się dyscyplina taktyczna i ścisłe wykonywanie zadań postawionych przez trenera. Mógłby jednak zawieść
w meczach, w których wymagana byłaby odrobina szaleństwa i improwizacji;

d) Bolesława Krzywoustego – o tym jak znakomicie poradził sobie w dyrygowaniu obroną podczas ciężkiego starcia z mocną ekipą
z Niemiec świadczą choćby piosenki układane przez niemieckich kibiców na jego cześć. Bardzo duży autorytet w swojej drużynie, potrafiący zachęcić kolegów do maksymalnego wysiłku. Dobrze sprawdza się też przy ofensywnym wariancie gry. Minus – skłonność do brutalnego traktowania rywali, co grozi czerwoną kartką. Pamiętamy przecież ligowy mecz z drużyną Zbigniewa Płock, który omal nie skończył się katastrofą dla drużyny Bolesława.

            Formacją decydującą o obliczu każdej drużyny jest formacja pomocy kreująca wydarzenia na boisku. Naszym szczęściem jest to, że kandydatów klasy światowej do gry w tej formacji mamy naprawdę wielu. Zaproponowany wariant podstawowy zakłada maksymalną elastyczność polskiej ekipy, z kolei zawodnicy rezerwowi pasowaliby do różnych wariantów gry naszej reprezentacji. I tak, środek pomocy:

6) Kazimierz Jagiellończyk – może niedoceniany, może w cieniu innych, ale uparty, konsekwentny i dokładny. Solidny. Pamięta
o zbudowaniu własnej formacji obronnej, ale jednocześnie nie stronił od akcji ofensywnych, np.: w meczach z Czechami czy Węgrami. Zapamiętany przede wszystkim z ciężkiego meczu z piekielnie mocną drużyną Zakonu. Na powszechnym odbiorze jego gry zaciążyły kiedyś artykuły Jana Długosza, ale obecnie jego grę ocenia się bardziej obiektywnie i bardziej pozytywnie.

7) hetman Stanisław Koniecpolski – lewa pomoc. Trochę zepchnięty w cień przez innych ofensywnie grających zawodników. Przesądni wskazują, że pomocnik z takim nazwiskiem to gotowa recepta na porażkę. Ale nic z tych rzeczy! Wszechstronny zawodnik, w wielu meczach czy to obroną czy atakiem po prostu usunął w cień zwinnych graczy tatarskich i potężnych przeciwników tureckich. Już samo nazwisko tego gracza powoduje drżenie łydek w tych reprezentacjach. Popisem maestrii były jednak mecze z reprezentacją Szwecji rozgrywane na pomorskich boiskach, np.: na pięknym obiekcie w Trzcianie. Lider reprezentacji Szwecji Gustaw Adolf jedyne co mógł robić naprzeciw Koniecpolskiego, to bronić dostępu do własnej bramki. Dyrygowanie własną drużyną na poziomie światowym!

8) Kazimierz Wielki – tu nie potrzeba większego komentarza. Klasa sama w sobie. Z jednej strony, znakomite wyczucie obrony, potrafi postawić istne zamki broniące własnej połowy. Z drugiej jednak umiejętność pójścia do przodu, jak w pamiętnych meczach z Litwą. Ale bez szaleństwa i brawury, każde podanie dopieszczone, znakomicie przygotowane. Właśnie taką grą zdobył dla reprezentacji Polski stadion we Lwowie, wciągając nas do kolejnych etapów rozgrywek Ligi Narodów. Dobre kontakty z liderami innych reprezentacji często pozwalają mu na załagodzenie boiskowych konfliktów. Dobrze to pamiętamy z meczów choćby z Czechami. Słusznie przez większość kibiców uważany za kapitana naszej reprezentacji. I nie przeszkadzają mu w tym nawet potężne zawirowania w życiu osobistym
i związane z tym ogromne zainteresowanie mediów.

Rezerwowi w tym przypadku to inne wersje formacji pomocy. Każdy z tych zawodników spokojnie mógłby zagrać w pierwszym składzie.

a) Mieszko I – specjalista od cierpliwej, długiej gry nie obliczonej na natychmiastowy zysk. Szukający swoich szans nawet tam, gdzie inni by się poddali, bez kompleksów grający naprzeciw silniejszych przeciwników. Jego gra w drużynie z Ostrowa Lednickiego przeciw silnym klubom z Marchii to popis taktyki i pewności siebie, a braterski duet z Czciborem w ataku z meczu w Cedyni przejdzie do historii polskiego futbolu. Widzę go na boisku, gdy trzeba będzie cierpliwie budować akcje naszego zespołu.

b) Józef Piłsudski – wielu widziałoby go w pierwszej ekipie z opaską kapitańską. Ja umieszczam go w rezerwie w pełni doceniając jego rolę choćby we wspieraniu gry formacji obronnych i jednocześnie umiejętność przejścia do szybkiego kontrataku (patrz: ciężki sierpniowy mecz z Rosją na stadionie w Radzyminie). Wydaje się, że przy wszystkich zaletach czasami daje się ponieść emocjom. Widać to w naszych ligowych rozgrywkach, zwłaszcza z klubami prezesów Dmowskiego czy Witosa. A wydarzenia z maja położyły się głębokim cieniem na ocenie gry tego zawodnika.

c) generał Stefan Rowecki „Grot” – podobnie jak Mieszko I mistrz cierpliwego i długiego budowania akcji własnego zespołu. Przede wszystkim defensywa i rozsądne rozłożenie sił na cały mecz. Żadnych kawaleryjskich szarży, żadnej brawury. Popis takiej gry dał
w meczach z drużynami z Niemiec. Jednocześnie nie stroni od szybkich akcji, często zakończonych bramką. Duży szacunek kolegów
z boiska.

d) Tadeusz Kościuszko – gdy przeciwnik wyraźnie silniejszy, gdy nie układają się kolejne mecze z mocnymi drużynami, gdy reprezentacja przetrzebiona kontuzjami w każdej formacji, to wtedy trener otwiera zeszyt z nazwiskami na literze „K” i dzwoni po ratunek do „Kosa”. Tak uczynił choćby trener Kołłątaj po ciężkich porażkach z Rosją i Prusami. A jednocześnie, ten sam zawodnik chętnie pomaga drużynom w słabszych ligach zagranicznych stanąć na nogi. Jego współpraca z prezesem amerykańskiej federacji G. Waszyngtonem dała znakomite rezultaty – wygrana z faworyzowanymi klubami z Anglii i awans do rozgrywek międzynarodowych. Niewątpliwie, Kościuszko spragniony sukcesu z reprezentacją Polski pomoże jej chętnie w każdej trudnej sytuacji.

e) Romuald Traugutt – zawodnik na sytuację zdawałoby się beznadziejną. Przegrywasz 3:0 na kwadrans przed końcem, wpuszczasz Traugutta na boisko i … masz duże szanse doprowadzić do dogrywki. O ile nie zostanie brutalnie sfaulowany, jak przez zawodników rosyjskich w styczniowym spotkaniu. Cierpliwość, umiejętność wykreowania czegoś z niczego, potrafi przesłać „paczkę” z piłką przez najgęstsze zasieki nieprzyjaciela. Kiedy pojawia się na boisku z miejsca zyskuje posłuch kolegów z drużyny.

f) Piotr Dunin – taki zawodnik, o którym wielu kibiców powie: a kto to? Ale to nie jest postać nieznana. Rozwinął skrzydła w drużynie dowodzonej przez Kazimierza Jagiellończyka. To on chętnie grał z Piotrem Duninem przy boku w ciężkich meczach z drużyną z Warmii
i - przede wszystkim - z Malborka. W tych ostatnich starciach dał się poznać jego talent taktyczny i konsekwencja. Może mecz z Węgrami na stadionie w Nitrze, gdzie prowadził grę już samodzielnie, nie wypadł zbyt okazale, jrdnak warto temu zawodnikowi dawać szansę
w kolejnych meczach.

            Ale bohaterami stadionów zostają przede wszystkim gracze z formacji ofensywnych. To na nich skupia się uwaga kibiców, to oni pobudzają stadiony do krzyków zachwytu. Szczęśliwie i w tej formacji nie mamy problemów ze znalezieniem zawodników.

9) hetman Stanisław Żółkiewski – mecz w Kłuszynie – i wszystko jasne. To on mądrą grą sforsował zasieki rosyjskiej obrony w tym niesamowicie ciężkim meczu i zapewnił nam grę w meczu finałowym w Moskwie. Do tego znakomite spotkania z klubami z Turcji, Krymu czy Siczy Zaporoskiej. Świetnie ustawiający się na boisku, znakomity przegląd pola, jest dokładnie tam, gdzie chce być. Przy tym skromność i ogromne oddanie reprezentacji. Jeden z wychowanków genialnego odkrywcy talentów Jana Zamoyskiego. Czasem krytykowany za brak dostatecznej liczby bramek w meczu, gotowy wszystko poświęcić dla barw narodowych.

10) hetman Jan Karol Chodkiewicz – mecz w Kircholmie – i wszystko jasne. Popis skuteczności w ataku przy maksymalnej ekonomii ruchu na boisku. Zawodnicy szwedzcy nadal nie wiedzą, jak mogli przegrać ten wygrany mecz. Ale na tym właśnie polega geniusz tego zawodnika. Potężne ataki na bramkę przeciwnika albo cierpliwa orka do utraty tchu w obronie, jeśli wymaga tego dobro drużyny (pamiętacie mecz w Chocimiu z Turcją?). Wykorzystuje każdą, nawet najmniejszą, okazję do „skaleczenia” przeciwnika.

11) Bolesław Chrobry – w zasadzie cała jego kariera zawodnicza to jeden wielki „ciąg na bramkę”, niezależnie od siły przeciwnika. Nie jest to jednak prostackie walenie „na oślep”, ale doskonale zaplanowane i przeprowadzane ataki. Dryblingi, przebojowość, taka pozytywna „bezczelność” pozwala mu grać jak równy z równym z najlepszymi zawodnikami świata, takimi jak Otton III. Swoimi akcjami potrafi czasami wręcz ośmieszyć rywala, o czym może coś powiedzieć kijowski zawodnik Jarosław Mądry. Widać, że bardzo dobrze czuje się na wyjazdach, co potwierdziły mecze w Kijowie czy na boiskach Miśni i Łużyc. Ale jednocześnie potrafi też oddać swe siły
i umiejętności drużynie, jak w meczu w Niemczy.

W tym doborowym zestawie rezerwowymi są:

a) Jerzy Lubomirski – zawodnik znakomity. Świetny taktyk, dzielny gracz, który jest w stanie sam wygrać ciężkie spotkanie z drużyną rosyjską w Cudnowie. Rewelacyjne mecze i efektowne zwycięstwa z drużyną klubową z Nowego Wiśnicza z klubami kozackimi czy tatarskimi. Od dawna zdradzał ambicje zagoszczenia na stałe w drużynie narodowej. Jeżeli to się nie udało, to wina jedynie leży po stronie Lubomirskiego i jego trudnego charakteru. Nie pomogły mu też spory z władzami krajowej federacji piłkarskiej. Wzięcie go do reprezentacji to ryzyko, ale jego gra na boisku to wiele korzyści dla drużyny.

b) Bolesław Śmiały – trochę taki „szalony koń”. Świetne pomysły nie zawsze przekładają się na boisku na skuteczną grę. Czasami jego akcje zdają się być pozbawione sensu, zdarza mu się też obrażać przeciwników, jak w czasie meczu w Kijowie, podobnie z działaczami własnego klubu z Krakowa. A jednak nie sposób odmówić mu zaangażowania, ambicji i oddania dla biało-czerwonej drużyny. Przydatny w meczach, gdzie potrzeba odrobiny szaleństwa, gdy wynik się nie układa. W słowniku Bolesława Śmiałego nie ma słowa „niemożliwe”.

c) generał Władysław Anders – zawodnik świetnie zapowiadający się w młodym wieku, ciężko doświadczony kontuzją w meczu z Rosją, kiedy obawiano się poważnie o jego życie. A jednak doszedł do siebie i odnalazł się w lidze włoskiej. Zawodnik rozważny, szanujący kolegów z boiska i szanowany przez nich, wykazujący duże zainteresowanie życiem „po futbolu”. Jego boiskowy polot i poważanie kolegów mogą się przydać w ciężkich meczach z dobrze broniącym się przeciwnikiem.

d) hetman Stefan Czarniecki – w cieniu wielkich kolegów, trochę niedoceniany. Taki boiskowy pracuś, solidny, czasami błyskotliwy (mecz w Warce z ekipą z Brandenburgii!). Federacja i kolejni trenerzy jakoś nie mogli się dotąd do niego przekonać, ale kibice wiedzą swoje – śpiewane o nim piosenki rozbrzmiewają na każdym polskim stadionie. Dobrze zrobiły mu też występy w drużynie z Danii.

e) generał Józef Bem – pochodzący z Tarnowa zawodnik obdarzony strzałem jak z armaty. To jego „stempel” na wielu akcjach zaczynanych w środku boiska. Często skutecznie zaskakuje w ten sposób rywala. Świetny sezon w lidze tureckiej i niezły w węgierskiej, choć zakończony spadkiem do niższej ligi.

            Zestaw znakomitych zawodników. Silne indywidualności, wielkie postaci polskiego i światowego futbolu. Okiełznać taką grupę nie jest łatwo. Trzeba tu być świetnym psychologiem, umieć wyczuć nastawienie zawodnika w danym dniu. Dlatego tak ważny jest wybór trenera reprezentacji. Proponuję dwóch:

1) Władysław Jagiełło – ten pochodzący z Litwy selekcjoner ma wielu zwolenników, ale i grupę przeciwników. Jednak przemawiają za nim wyniki, a wśród nich przede wszystkim znakomite wyjazdowe zwycięstwa na stadionach w Grunwaldzie i Koronowie poprzedzone perfekcyjną praca logistyczną. Jego stojąca z boku linii sylwetka stała się symbolem zwycięstwa polskiej reprezentacji, a niektórzy wręcz mówią o decydującej roli trenera. Wirtuozerskie prowadzenie meczu, doskonałe zrozumienie sytuacji na boisku, znakomite zmiany, opanowanie w najgorętszych momentach, choć tylko trener wie, ile go kosztowało to opanowanie. Może pomaga mu zdrowy tryb życia
i żadnych używek? Częste wakacje na Litwie sprzyjają zapewne zrzuceniu stresów reprezentacyjnych.

2) Stefan Batory – kolejny trener z zagranicy w naszej reprezentacji. Ale Batory nie boi się wyzwań. Jest urodzonym wojownikiem, podejmuje się najtrudniejszych zadań. Przygotowanie reprezentacji do meczów z Rosją w Wielkich Łukach, Połocku czy Pskowie to majstersztyk logistyki. Dzięki nim, reprezentacja Polski awansowała tak wysoko w rankingach międzynarodowych. Umie dobrać sobie współpracowników i oddać im część odpowiedzialności. I wychodzi na tym dobrze – patrz: Jan Zamoyski. Dusza towarzystwa, kiedy nie obowiązuje dyscyplina meczowa, nie stroni od dobrych trunków, a zwłaszcza węgrzyna. Oby tylko zdrowie pozwoliło mu na dalszą pracę dla dobra polskiej reprezentacji.

            Każdy trener musi mieć sztab reprezentacji. Ci ludzie mają pomóc trenerom w jak najlepszym przygotowaniu do meczu:

3) generał Tadeusz Jordan Rozwadowski – plan meczowy. Znakomity strateg, trochę mniej szczęśliwy taktyk. Ale to chyba on stoi za taktyką przyjętą na pamiętny mecz sierpniowy z Rosją. Sztab reprezentacji na ten temat milczy, ale to chyba on wymyślił sposób na wykorzystanie słabości reprezentacji „czerwonej gwiazdy”. Na pewno, świetnie wykształcony w najlepszych akademiach austriackich
i wiedzę tę wykorzystuje dla dobra polskiej piłki.

Informacji Rozwadowskiemu i innym do wymyślenia taktyki meczowej dostarczają:

4) Marian Rejewski, Henryk Zygalski, Jerzy Różycki – „bank informacji”, taki „futbolowy wywiad”. Zagrania przeciwników, możliwe składy, kierunki ataków nie stanowią dla nich żadnej tajemnicy. W swej pracy posługują się najnowszymi zdobyczami techniki, godząc to jednocześnie z pracą naukową w Poznaniu.

5) Władysław Grabski – sztab medyczny. Tu czasami trzeba działać szybko i zdecydowanie, w wielkim stresie. A czasami delikatnie
i z wielkim wyczuciem dla dobra pacjenta. Profesor Grabski to posiada i wykorzystuje dla dobra reprezentacji. Z pełnym zaufaniem oddają mu się pod opiekę wszyscy zawodnicy kadry.

6) Kanclerz i hetman Jan Zamoyski, Jadwiga Andegaweńska – kadra bez zaplecza w postaci młodych zawodników nie ma sensu. Dzisiejszych gwiazdorów musi ktoś, w dłuższej perspektywie czasowej, zastąpić. Trzeba znaleźć tych młodych, zdolnych, ambitnych. Ci dwoje to znakomicie rozumieją i w swej codziennej pracy realizują, zakładając szkółki piłkarskie. I już są pierwsze efekty. Jak wspomniano wcześniej, Żółkiewski to przecież wychowanek Zamoyskiego.

7) Jurek Bitschan, Antoś Petrykiewicz, Romek Strzałkowski – taki młody narybek zawsze się przy kadrze kręci. I to dobrze. Ta dwójka
z lwowskiego okręgu piłkarskiego i jeden z zaprzyjaźnionego z nim okręgu wielkopolskiego już teraz przejawiają talenty każące brać ich poważnie jako przyszłych następców Chodkiewicza, Chrobrego czy Kazimierza Wielkiego. Na razie, niech oswajają się z atmosferą kadry i podają chociaż piłki na treningach.

8) Henryk Brodaty i Henryk Pobożny – finanse kadry. Znakomite wyniki osiągane przez śląski okręg piłkarski to przede wszystkim zasługa tych dwóch działaczy. Przemyślane inwestycje w infrastrukturę, trafione transfery zagraniczne, dyscyplina i pełna przejrzystość finansowa a także dobre kontakty za granicą sprzyjają podejmowanym z rozmachem działaniom Ślązaków. Wierzę, że i w reprezentacji zapanują nad czasami wybujałymi ambicjami finansowymi zawodników i działaczy.

9) Roman Dmowski – rzecznik prasowy. W dzisiejszych medialnych czasach bez kogoś, kto rozumie konieczność dobrego przekazu medialnego, ani rusz. Dlatego człowiek płynnie posługujący się kilkoma językami obcymi i znakomicie czujący się na salonach
a jednocześnie znający się na dziennikarskiej pracy, wręcz wyrosły z tego środowiska i mający w nim dobre kontakty, jest polskiej kadrze niezbędny. Przyda się też dobra komunikacja ze społeczeństwem, z każdą grupą społeczną. Bo przecież kadra narodowa to nasze wspólne dobro.

 

Jarosław Przybysławski